top of page
  • Zdjęcie autoraOstra Zieleń

Skórzybót: Na wsi wcale nie jest (aż tak) źle.



Truizmem jest stwierdzenie, że wiele różni osoby wychowujące się w dużych miastach od tych ze wsi lub małych miasteczek. Niekiedy działania wynikające z chęci zniwelowania tej różnicy mają wręcz przeciwny efekt. Pochodzenie ze wsi może implikować trudniejszy start w życiu, ale nie jego niemożliwość. Dysproporcje między dwiema wymienionymi grupami istnieją, na co wskazują np. wyniki olimpiad przedmiotowych i przekładają się na dorosłe życie, i tak wśród osób ze stopniem doktora reprezentacja osób pochodzenia wiejskiego jest ponad dwa razy mniejsza niż wśród reszty społeczeństwa[1]. Nie znalazłem holistycznego badania pokazującego, czy jedynie miejsce zamieszkania ma tak duży wpływ na dostęp do dobrej edukacji i szkolnictwa wyższego – zapewne jest to powiązane z nabytym kapitałem, zarówno finansowym, jak i kulturowym. Chętnie pokażę, dlaczego mieszkańcy wsi mają gorzej i kto jest najbardziej #wykluczony. Dostęp do wiedzy Często słyszanymi sloganami jest to, że młodzież ze wsi ma mniejszy dostęp do przeróżnych możliwości edukacyjnych: kursów językowych, zajęć pozalekcyjnych. Jednak młodzież z wielkich miast o niskich możliwościach finansowych również nie może skorzystać z dużej części takowych zajęć. Poza tym, takie uogólnienie jest upupiające dla gmin wiejskich i ich mieszkańców. #Biblioteki, centra kultury czy lokalne organizacje pozarządowe organizują mnóstwo takowych i sugerowanie, że na wsi nic się nie dzieje jest dla wsi krzywdzące. Podobnie młodzież, zwłaszcza w dobie Internetu jest w stanie nauczyć się samemu. Oczywiście, biblioteki miejskie, a zwłaszcza wojewódzkie i uniwersyteckie są znacznie lepiej wyposażone. Także najlepiej notowane szkoły znajdują się przeważnie w dużych miastach, więc uczęszczanie do jednego z najbardziej prestiżowych liceów wiąże się z dużymi wydatkami na dojazdy czy internat (który wiąże się również z rozłąką z rodziną trzy lata wcześniej). Nie ma deglomeracji. Czasem zresztą pójście do najbliższego, słabego gimnazjum powoduje na małe szanse dostania się do jednej z najlepszych szkół. Szkoły w mniejszych miejscowościach nie zawsze edukują gorzej, podejrzewam, iż mniejsza ilość laurów w konkursach i olimpiadach to w dużej mierze efekt zagrożenia stereotypem: wiele zdolnych osób nie bierze udziału tłumacząc, że i tak nie mają szans z [tu wstaw którąś z szkół z pierwszej dziesiątki rankingu „Perspektyw”]. Jednak kiedy liceum w małym mieście jest rzeczywiście słabe, jego zmiana jest praktycznie niemożliwa z powodu braku alternatyw. Mimo to młodzież ze wsi nie jest gorsza, jest w stanie sobie poradzić, osiągnąć pewien poziom wiedzy czy kapitału kulturowego. Programy wyrównywania szans, jak np. Krajowy Fundusz na Rzecz Dzieci są w stanie te nierówności w dostępie do wiedzy zasypać niemalże całkowicie. Motywacja i finanse W trakcie olimpiad, gdzie zbiera się dużo ludzi z różnych środowisk pochodzenie ze wsi czy z miasta nie ma znaczenia. Liczy się wiedza. Gorzej jest przed czy po. Motywacja do startowania w takich konkursach jest większa, jeśli wiesz, że po wspólnej ceremonii wręczenia nagród od organizatora zostaniesz doceniony także przez władze samorządowe: niekoniecznie dyplomem, który spowoduje jedynie, że wystąpisz w charakterze paprotki, sławiąc osiągnięcia jakiegoś samorządowca, lecz także finansowo. Gorzej, jeśli przygotowanie się do olimpiady, które wymaga przecież przeznaczenia większej ilości czasu i często zmniejszenie zainteresowania innymi przedmiotami spowoduje wręcz, że nie zdobędziesz stypendium, którego przyznanie jest uzależnione od średniej ocen. Problem zaczyna się powiększać w momencie pójścia na studia, które przecież kosztują. Rodzina niewiele może pomóc, a ciężko zaangażować się w naukę i działalność społeczną poświęcając cały wolny czas pracy. Oczywiście jest to problem nie tylko studentów pochodzących z prowincji, ale tych dotyka najmocniej, ze względu na koszt i czas dojazdu do domu. Raczej nie oznacza to końca marzeń o studiach, lecz może przekładać się na wybór słabszej uczelni, bliżej rodziny. Uczelnie oferują stypendia naukowe na pierwszy rok zazwyczaj tylko laureatom i finalistom olimpiad, a o zdobycie takiego tytułu nie jest łatwo. Zresztą – jak wspomniałem wyżej – ludzie ze wsi mają i tę drogę nieco utrudnioną. Jeśli nie uda się na takie załapać, a wsparcie samorządu jest co najwyżej symboliczne, nic nie jest stracone. Istnieje wiele organizacji pozarządowych, fundacji, które próbują pomóc młodzieży z mniejszych miejscowości. Bardzo duże ilości uczniów rzeczywiście z nich korzysta. Ale nie wszyscy się do tego kwalifikują. I tak, program stypendialny wyżej wspomnianej Fundacji im. Jerzego Juzonia wyklucza tych i tak bardzo już wykluczonych: młodych ludzi zamieszkałych w lokalach socjalnych czy komunalnych. Wymaga bowiem stałego zameldowania na terenach wiejskich, podczas gdy gminy zwykle zgadzają się w takich wypadkach jedynie na czasowe zameldowanie (co zresztą może być też problemem dla ludzi wynajmujących mieszkania na wolnym rynku). Chyba najbardziej znane Stypendia Pomostowe nie wymagają aż tyle. Wystarczy, żeby świeżo upieczony student był zameldowany na terenach wiejskich od co najmniej dwóch lat, co wydaje się uprawomocnione – wciąż istnieje obowiązek meldunku. Jednak młodzi ludzie nie zawsze są świadomi kończącego się zameldowania czasowego, a gminy raczej nie przejmują się ubytkiem liczby oficjalnych mieszkańców. Zatem, jeśli jesteś de iure bezdomny, nie dostaniesz wsparcia. To nie jedyne fundusze stypendialne, trzeba szukać innych, ale czy można się pogodzić z dyskryminacją tych i tak wykluczonych? Rekapitulując, nie powinno się wsi wyśmiewać czy się nad nią litować, pochodzi stamtąd wielu doskonałych ludzi, którzy mogą stać się liderami współczesnego świata. Wciąż mało z owych liderów pochodzi z biednych wiejskich rodzin, ale w dobie Internetu przepaść w dostępie do wiedzy czy kapitału kulturowego się zasypała. Należy poczynić wszystko, aby elity były bardziej inkluzywne. A czasem wystarczy niewiele, jak np. zmiana sposobu weryfikacji tego, czy potencjalny stypendysta rzeczywiście mieszka na wsi. Osobiście zapewniam, że jest to bardziej upokarzające niż wspólna kuchnia w lokalu socjalnym. Z południowych skrawków powiatu lęborskiego, Igor Skórzybót [1] Całek A. I Inni: „Losy zawodowe osób ze stopniem naukowym doktora w kontekście polityki unii europejskiej w zakresie szkolnictwa wyższego”, Zarządzanie Publiczne 1(13)/2011, s.167 #wieś #edukacja #finanse #zagrożeniestereotypem #startwżyciu

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Tosik: Czy trybunał stanu jest nam potrzebny?

Trybunał Stanu to coraz częściej wymieniany organ władzy sądowniczej, którego opozycja chce użyć wobec prezydenta Andrzeja Dudy za niezaprzysiężenie sędziów TK wybranych konstytucyjnie i zaprzysiężeni

bottom of page